notka o zakończonym dachu....
Chciałabym dokonać dziś na blogu małej retrospekcji.. Cofam się więc do 15 grudnia, kiedy to zostały zakończone u nas prace przy dachu..
Dekarze mają przyjechać do nas jeszcze na małe poprawki, ponieważ nie wszystko jest zrobione tak jak być powinno: gdzieniegdzie rynna jest krzywo, albo jakaś obróbka wygląda brzydko i trzeba to poprawić... ( oczywiście zabezpieczyliśmy się, nie wypłacając im całego wynagrodzenia, żeby mieć pewność, że się zjawią - z czystym sercem polecam takie posunięcie )
Ale ojtam,ojtam .. wracając do sedna przedstawiam wam nasz SSO
i wykusz z bliska
A tu, poniżej, wykusz z innej perspektywy. Na czerwono oznaczyłam jak rozwiązany został problem odpływu wody, liniami-jak przebiegają spadki a na kwadratowo tzw. koszyczek ( niestety nie widać go dokładnie na tej fotce, ale lepszej chwilowo brak, jest on częściowo widoczny na zdjęciu powyżej ).. Po przebytym ataku zimy w grudniu, muszę przyznać, że to rozwiązanie sprawdziło się doskonale. Śnieg zalegający na wykuszu miał dobre ujście i zniknął w mgnieniu oka.
Do wszystkich budujących Amarylisa: NIE BÓJCIE SIĘ WYKUSZY!!!!
Niestety nie wiem, co i jak wygląda pod blachą. Musiałabym zapytac mojego Pawła, bo tylko on wchodził na dach w trakcie prac bez obawy o własne życie - ja nie miałam odwagi się wspiąć
W razie jakichkolwiek pytań, służę odpowiedzią, oczywiście w miarę moich możliwości i na poziomie mojej marnej wiedzy
Pozdrawiam!!!!!
i przy okazji DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA KOMENTARZE I ŻYCZENIA!!!!!