światełko w tunelu;))
Pani ze starostwa, która analizuje naszą dokumentację, jest załamana.. Nawiasem mówiąc nie dziwię się.. Wspomniała przy dzisiejszej rozmowie o naszym architekcie i nie szczędziła mu krytyki..
A było to tak:
Rano zadzwonił telefon ze starostwa. Podniosłam słuchawkę z nadzieją, że to wspaniała informacja o gotowym pozwoleniu na budowę i wtedy czyjś zasmucony głos zakomunikował, że brakuje nam jeszcze pieczątek architekta na każdej ze stron podstawowego projektu. Już prawie osunęłam się na kanapę ( dobrze że była w pobliżu ) ale z ust Pani ze starostwa padło zbawienne "żal mi was", "kiepski ten wasz architekt" i coś w stylu "ja też już chcę skończyć ten projekt".. I w tym momencie, nie wiem czemu, ale w natłoku tych wszystkich stresów i bólów głowy, które mnie od kilku dni męczą, poczułam niepowtarzalną ulgę..Może jednak urzędnicy nie są wcale tacy źli, za jakich ich mamy... A może po prostu zaczęłam wierzyć, ze nie wszyscy stoją nam murem na drodze do własnego domku..
A więc dziś już ostro postawiliśmy sprawę i kazaliśmy jechać "arciowi" do starostwa nanosić poprawki.. Zawsze wszystko podkładaliśmy mu pod nos, teraz niech załatwi coś sam!!!
A dla nas ku pokrzepieniu powiedzenie "do trzech razy sztuka" ... OBY!!