Wylewki
Zapytacie mnie jak to jest mieć w końcu wylewki??
Odpowiem wam jedno: WSPANIALE!!!!
Ale do rzeczy....
Najpierw była 1 warstwa styropianu ( w niej postanowiliśmy ukryć rurki i kable ):
Na to poszła ciemna folia ( z zakładem oczywiście na poziom przyszłej podłogi ):
A potem trzy warstwy styropianu na zakładkę:
razem z dylatacją oczywiście, żeby posadzka mogła sobie od czasu do czasu pochodzić.. w końcu leżenie każdemu leniowi może się znudzić, nie?
Zakryliśmy w posadzce odpływ punktowy w kotłowni ( wymóg prawa budowlanego ), liniowy odpływ w łazience na parterze, skrzyneczkę elektryczną w salonie, a także przewód doprowadzający powietrze do kominka:
Nasz wkład posiada wlot powietrza w kształcie okrągłym, dlatego trzeba było tuż pod kominkiem zmienić kształt rury z prostokątnego na okrągły.
Elementy przewodu łączyliśmy takim oto kleikiem:
Po ułożeniu wszystkich warstw pod posadzkę, w amarylisie zrobiło się zupełnie biało ( jak widać w miejscu przeznaczonym na wkład kominkowy pozostawiliśmy dziursko na porządną porcję betonu ):
Po ułożeniu izolacji przeciwwilgociowej i termicznej przyszedł czas na suchy beton:
Pojawił się u nas mały "krecik"
mały, ale był bardzo niesworny i ciężko było nad nim zapanować żeby nie poobijał nam ścian!!
Krecik pluł suchym betonem
który chłopaki rozgarniali po całym domu...
na pierwszą warstwę betonu poszła siatka:
a na nią druga warstwa, która była porządnie utwardzana..
Niestety z tego etapu zdjęć nie mam, bo ktoś musiał zaopatrzyć naszych budowlańców w napoje energetyczne
Wróciłam na budowę jak już było wszystko na tip top i nie można było paluszka wściubić do domu... Nie powiem, żeby było mi łatwo to znieść, ale musiałam...
No i tak w wielkim skrócie powstały nasze wylewki..
P.S Sylwuś, prosze, nie dam już dziś rady nic więcej dopisać