się działo w weekend...
Niestety nie mam zdjęć, bo zapomnieliśmy wziąć ze sobą aparatu, ale wierzcie mi na słowo, że się działo
- uprzątnęliśmy nieco naszą działkę, przerzuciliśmy w jedno miejsce deski, w jedno miejsce druty i gruz, w jedno drewno na opał. Pozbyliśmy się też sterty śmieci, folii, pustych papierowych toreb i plastiku, i dzięki temu nasza działka trochę się odgraciła przed zimą.
ja przy okazji oczywiście musiałam się okaleczyć.. ucierpiały moje paznokcie ale jak widać, żyję!!! W nagrodę za solidnie wykonaną pracę dziś jeszcze męczą mnie zakwasy... ( nawet mimo, że wieczorem w sobotę zafundowałam sobie porządny kufel piwa )
- jest też pewna kwestia, która koniecznie wymaga odnotowania: w sobotę wypiliśmy w naszym domku pierwszą domową herbatkę i zjedliśmy pierwszy domowy obiad!!!
Jak to możliwe??
A no tak, ze skorzystaliśmy z termosa i że zakupiliśmy w miejskim sklepie bułki i wędlinę
( pomijając ten fakt, muszę wam przyznać, że wrażenia były niesamowite!!!! )
- odwiedził nas też kolega, z którym nie widzieliśmy się przez te całe dwa miesiące od rozpoczęcia budowy.. Był bardzo zdziwiony, że już jesteśmy pod dachem. Mówił, że jadąc do nas, nie spodziewał się takiego widoku.. Biedaczek myślał, że jesteśmy jeszcze w ziemi hihih...
Oczywiście kolega został wykorzystany do pomocy przy taszczeniu ciężarów...
Dzięki Tomek!!! ( jeśli kiedykolwiek to przeczytasz )
Tak wyglada w za długim skrócie relacja z naszego ostatniego weekendu.
Pozdrowienia dla wszystkich!!!!