pierwsze koszenie...
Dziś postanowiliśmy pojechać na działkę i zmienić nieco jej image,:)
Konkretnie, oznacza to, że trzeba było skosić krzaki, które wyrosły na działce po ostatnich opadach, a ponieważ przeszły nad naszym regionem poteżne burze, widok metrowych zarośli prawie wcale nas nie zaskoczył..
Dlatego koniecznie trzeba było sie wziąć do pracy i tak też się stało. Mój Paweł wsiadł na ciągnik i zaczął z pasją jeżdzić po działce niczym po labiryncie a ja przyglądałam się temu dziwnemu zjawisku - pierwsze koszenie trawy to jednak ciekawe doświadczenie.
Niestety nie obyło sie bez przygód, bo po niecałych piętnastu minutach musiałam wołać o pomoc naszych sąsiadów.. Oczywiście nasz ciągnik zakopał się w błotku i nijak nie szło nim wyjechać. Tu pragne napomknąć, że w glinie to każdy mądry by się zakopał a wniosek z tego jest jeden: po kiego grzyba coś nas dziś pociągnęło popracować. .
Ale za to mamy za sobą pierwsze integracyjne spotkanie z sąsiadem (tu pozdrowienia dla sąsiada, któy nie oszczędził nam pomocy i sprawnie pomógł sie wydostać z tych mokradeł).
Następnym razem pojedziemy na działkę jak będzie na niej zupełnie sucho...